Nie minął nawet rok od śmierci legendarnego Bowiego, a teraz musimy pożegnać kolejną legendę.
Gdy myślę o takich artystach to uważam, że powinny to być ludzie nieśmiertelni, którzy po prostu będą zawsze i dlatego też informacje o ich odejściu zawsze najbardziej zaskakują.
W dzisiejszych czasach mam wrażenie, że nie powstają już takie legendy, przynajmniej ja nie widzę artystów którzy za paręnaście lat będą legendarni. Nikt nie tworzy nic nowego, wszyscy powielają to, co już było i boi się eksperymentować. W sumie to można na palcach wyliczyć szerzej znanych nowych muzyków, którzy eksperymentują i ciągle odkrywają nowe ścieżki w muzyce. Przykładem takich muzyków na pewno jest zespół Muse czy też Florence and the Machines. Oni na pewno zapiszą się jako legendy, ale kto za 30/40 lat powie tak np. o Rihannie? Czy Maroon 5?, oni tak naprawdę bazują ciągle na tym samym i nie odkrywają nic nowego, stawiają po prostu na komercje, a komercja nie idzie po drodze z legendami.
Globalizacja chyba sprawiła, że trudno teraz stać się legendą, bo wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, trudno stworzyć coś nowego, innego czego nikt przed nami nie wymyślił, i to się tyczy wszystkiego.
Wracając do Princa, jest mi smutno że odeszła tak wielka postać która mogła stworzyć jeszcze wiele wspaniałych płyt.
Znowu wyszedł misz masz, chyba za dużo wina na dziś :D
W niedziele pierwszy post z serii U.S. States dajcie znać jak wam się spodobał.
*zdjęcie: abclocal.go.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz